Dlatego macie fragment nowej części
_________________________________________--
- Nie – kobieta, która dotychczas prawdopodobnie
pilnowała młodego Pottera, rzuciła się, by uchronić chłopaka. Czyżby ruszyły ją
ckliwe wypowiedzi Scorpiusa? Tego nigdy się nie dowiemy, gdyż jej ciało głucho
opadło na ziemię. Lily nie tracąc czasu, podbiegła do Albusa.
- Myślałem, że
już o mnie zapomnieliście!
- Oczywiście – uśmiechnęła się lekko, rozwiązując
trzęsącymi rękoma węzły. - Słodkie powitania zostawcie sobie na później,
bo obawiam się, że nasze towarzystwo nie przepada za moją osobą – Scorpius mruknął
zaklęcie, a sznury oplatające ciało Albusa spadły.
***
-Co powinniśmy zrobić? – Discordia uniosła wzrok
na twarz chłopaka.
- Zastanawiam się nad wezwaniem Zabiniego, bo mój
ojciec pewnie już o wszystkim wie.
- To dlaczego nam nie pomógł?
- Żebym ja to wiedział, Dis – objął ją ramieniem.
Ta niewiele myśląc, wtuliła się w jego pierś. Miała wyrzuty sumienia. Była zła
na samą siebie, denerwowała ją jej bezradność i nieustępliwość. Zamiast dbać
rozwój uczucia między nią a Jamesem, serce starało się z całej siły , by nie
zapomniała o Scorpiusie. Wtem do jej uszu dotarł odgłos bębnów. Zza rogu
wyłoniły się paskudne stworzenia. Ich twarze, o ile można było tak nazwać to
coś ledwo trzymające się na szyi, były nienaturalnie uformowane, jakby ktoś z
nudów poskładał elementy twarzy różnych osób. Z ust Discordii wyrwał się pisk
obrzydzenia.
- James, zrób coś – szarpnęła jego rękaw. Ten
tylko kiwnął głową i dalej ze stoickim spokojem obserwował ich ruchy.
Dziewczyna coraz bardziej zdenerwowana, cofała się pod ścianę.
- Oni nie istnieją – szepnął James.
- Co Ty gadasz? – blondynka parsknęła nerwowym
śmiechem.
- Oni nie istnieją – powtórzył głośniej. Zrobił
krok do przodu, by lepiej przyjrzeć się stworzeniom. – To boginy, ale na nie
nie działa zaklęcie – kontynuował swój wywód. – Przestań w nie wierzyć, Dis –
złapał ją za rękę. Zamknęła oczu i przypomniała sobie wszystkie stworzenia,
które opisane były w książkach. Czyżby ich istnienie naprawdę zależało tylko od
wiary? Kiedy je otworzyła, nie było żadnej drużyny, zagrażającej ich życiu,
ściany nie były pozawalane, a wszystkie ślady krwi zniknęły.
- Jak to możliwe? – spojrzała zdziwiona przed
siebie.
- Devline opierała się na złudzeniach i naszej
wierze w nie – chłopak uśmiechnął się szeroko. Skupił się i wyobraził sobie
szklankę soku. Po chwili ta pojawiła się przed nim.
- To oznacza, że jeśli wymyślę sobie wehikuł
czasu, by wszystko cofnąć, to on się pojawi?
- Chcesz pozbyć się wspomnień?
- A kto tu mówi o pozbywaniu się wspomnień?
– podeszła do ciemnej szafy, która właśnie się zmaterializowała. Przejechała
dłonią po ozdobnych drzwiach i lekko je uchyliła. Jej oczom ukazał się rząd
kolorowych przycisków.
- A co z Lil i Albusem?- Będą na miejscu.
Przynajmniej tak było w tych wszystkich mugolskich filmach